wtorek, 8 grudnia 2015

Horn




Miejsce w którym się znalazła nazywało się Horn. Teresa postanowiła zrobić przerwę w podróży. Nie był jeszcze wieczór ani noc, ale czuła że przejechała dziś już dość. Zatrzymała się w hotelu i wzięła pokój. Kiedy do niego weszła, podeszła swoim zwyczajem do okna, wyjrzała.
Przed nią rozciągał się widok na jej dalszą drogę. Wielka głęboka dolina ze schodzącą zakosami w dół drogą. A więc dotarła do szczytu. Droga pod górę była za nią. Wspinanie skończyło się. Była dokładnie w momencie równowagi pomiędzy dwoma etapami podróży, i zatrzymała się tu jakoś intuicyjnie.

Droga przed nią była przeraźliwie stroma, zakręty ostre jak szpice kosy. Teresa poczuła mrowienie w brzuchu. Nie widziała jeszcze takiej stromej drogi.
- I ja mam tam jechać? – wypowiedziała do siebie słowa. – Chyba zawrócę – przemknęła jej przez głowę myśl. – To zbyt niebezpieczne. Czy mój samochód da radę?
- Ale mam nowe hamulce – wymieniono je właśnie wczoraj w Teresy nie najmłodszym osobowym oplu. Krajobraz jednakowoż był piękny. Na stokach soczysta zieleń, szara nitka drogi przyciągała wzrok. Uspokajający i pociągający widok. Naraz na zboczu, daleko poza drogą, dostrzegła wrak ciężarówki. Nie jeden, naliczyła ich trzy, zagłębione w gruncie jak gdyby leżały tu od dawna, wystawały tylko przednie części masek starodawnych samochodów, zaokrąglonych w kształcie jak samochody jej dzieciństwa – syrenki czy warszawy. Czwarty wrak przesuwał się przed jej oczami jak niesiony lawiną. Teresa nie podjęła jeszcze decyzji czy jedzie dalej. Wahała się. Wraki przestraszyły ją na nowo, ich obecność potwierdzała jak była to niebezpieczna droga. Niejeden z niej spadł. Jednak to  było dawno, teraz droga może jest już lepsza, albo lepsze są samochody.

Z góry drogą nadjeżdżał zielony pickup z odkrytą paką. Samochód z napędem na cztery koła. Wyszedł z zakrętu i jechał stromo w dół, kiedy nagle Teresa zobaczyła jak zmienia kierunek, jak bila kiedy uderzy o drugą, jego tor odchylił się tylko o kilka stopni, ale samochód zjechał z drogi prosto w przepaść i zniknął Teresie z oczu. Zamarła. Na drodze w miejscu, w którym odbił od swojej wytyczonej trasy była szara plama innego koloru. To musiał być wielki kamień, niewidoczny dla niej z daleka.

Teresa z niekontrolowaną prędkością zmieniała decyzje w swojej głowie. Nagle dotarło do niej, że tam byli ludzie. Widziała prawdziwy wypadek. Może tylko ona! Trzeba ich ratować! Wybiegła z pokoju szukać jakichś ludzi. Kiedy natknęła się na pracowników hotelu mężczyźni zajęli się ratunkiem. Ona została z grupką kobiet.
- Czy tu jest tak stromo jak we Fiordach Zachodnich? – zapytała jedną z nich składającą ręczniki. We Fiordach Zachodnich była zeszłego lata i udało jej się pokonać całą trasę wokół półwyspu na swoich starych hamulcach. To, co widziała tutaj ze swojego okna wydawało jej się znacznie trudniejsze do pokonania.

- Tam jest chyba bardziej stromo – odpowiedziała dziewczyna – tutaj nie jest aż tak źle.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz