Miejsce
w którym się znalazła nazywało się Horn. Teresa postanowiła zrobić przerwę w
podróży. Nie był jeszcze wieczór ani noc, ale czuła że przejechała dziś już
dość. Zatrzymała się w hotelu i wzięła pokój. Kiedy do niego weszła, podeszła
swoim zwyczajem do okna, wyjrzała.
Przed
nią rozciągał się widok na jej dalszą drogę. Wielka głęboka dolina ze schodzącą
zakosami w dół drogą. A więc dotarła do szczytu. Droga pod górę była za nią.
Wspinanie skończyło się. Była dokładnie w momencie równowagi pomiędzy dwoma
etapami podróży, i zatrzymała się tu jakoś intuicyjnie.
Droga
przed nią była przeraźliwie stroma, zakręty ostre jak szpice kosy. Teresa
poczuła mrowienie w brzuchu. Nie widziała jeszcze takiej stromej drogi.
- I
ja mam tam jechać? – wypowiedziała do siebie słowa. – Chyba zawrócę –
przemknęła jej przez głowę myśl. – To zbyt niebezpieczne. Czy mój samochód da
radę?
-
Ale mam nowe hamulce – wymieniono je właśnie wczoraj w Teresy nie najmłodszym
osobowym oplu. Krajobraz jednakowoż był piękny. Na stokach soczysta zieleń, szara
nitka drogi przyciągała wzrok. Uspokajający i pociągający widok. Naraz na zboczu,
daleko poza drogą, dostrzegła wrak ciężarówki. Nie jeden, naliczyła ich trzy,
zagłębione w gruncie jak gdyby leżały tu od dawna, wystawały tylko przednie
części masek starodawnych samochodów, zaokrąglonych w kształcie jak samochody
jej dzieciństwa – syrenki czy warszawy. Czwarty wrak przesuwał się przed jej
oczami jak niesiony lawiną. Teresa nie podjęła jeszcze decyzji czy jedzie dalej.
Wahała się. Wraki przestraszyły ją na nowo, ich obecność potwierdzała jak była
to niebezpieczna droga. Niejeden z niej spadł. Jednak to było dawno, teraz droga może jest już lepsza,
albo lepsze są samochody.
Z
góry drogą nadjeżdżał zielony pickup z odkrytą paką. Samochód z napędem na
cztery koła. Wyszedł z zakrętu i jechał stromo w dół, kiedy nagle Teresa zobaczyła
jak zmienia kierunek, jak bila kiedy uderzy o drugą, jego tor odchylił się
tylko o kilka stopni, ale samochód zjechał z drogi prosto w przepaść i zniknął
Teresie z oczu. Zamarła. Na drodze w miejscu, w którym odbił od swojej
wytyczonej trasy była szara plama innego koloru. To musiał być wielki kamień,
niewidoczny dla niej z daleka.
Teresa
z niekontrolowaną prędkością zmieniała decyzje w swojej głowie. Nagle dotarło
do niej, że tam byli ludzie. Widziała prawdziwy wypadek. Może tylko ona! Trzeba
ich ratować! Wybiegła z pokoju szukać jakichś ludzi. Kiedy natknęła się na
pracowników hotelu mężczyźni zajęli się ratunkiem. Ona została z grupką kobiet.
-
Czy tu jest tak stromo jak we Fiordach Zachodnich? – zapytała jedną z nich
składającą ręczniki. We Fiordach Zachodnich była zeszłego lata i udało jej się
pokonać całą trasę wokół półwyspu na swoich starych hamulcach. To, co widziała
tutaj ze swojego okna wydawało jej się znacznie trudniejsze do pokonania.
-
Tam jest chyba bardziej stromo – odpowiedziała dziewczyna – tutaj nie jest aż
tak źle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz